Magia fotografii dziecięcej nigdy nie przestanie mnie zachwycać. Nad sesjami noworodkowymi rozczulam się okropnie. Uwielbiam tworzenie aranżacji, przebieranie się i nietuzinkowe rekwizyty, jednak nigdy nie miałam ciągot do zostania fotografem. Malowanie, lepienie, robienie czegoś z niczego to było dla mnie "to coś"od maleńkości. Pamiętam jak dostałam książkę od taty pt" każde dziecko to potrafi" a w niej inspiracje, jak zrobić zwierzęta z rolki po papierze toaletowym, jak stworzyć obraz malując nitkę, wkładając ją między książki i szybko wyciągając. Takie prace cieszą mnie do tej pory najbardziej, dziś jako modne słowo upcykling.

Historia z Panią z warzywniaka podsunęła mi pewien pomysł. Pomyślałam, że spróbuję swych sił w rekwizytach do sesji foto. Jako pierwsza weszła pod moje ręce skrzynka po pomarańczach. Nieśmiało opublikowałam ją w grupie na facebook skupiającej fotografów poszukujących takich rekwizytów. Odzew był zaskakująco szybki.

Zakupu mojej skrzynki dokonała osoba z nietuzinkowym talentem, mająca głowę pełną pomysłów.
Magiczną sesję zaprezentowała mi już kilka dni po wysyłce skrzynki. Długo zbierałam szczękę z podłogi.
Sandra Ożarska bardzo Ci dziękuję.



           Kto spostrzegawczy zobaczy, że i Śmietankowy Domek też dzielnie radzi sobie jako statysta.