Sporadyczne spotkania, kilka słów zamienionych w Pizza hut, Jej wesele, potem moje (Jej nogi to najlepsze nogi na moim ślubie), tyle...szału nie ma, potrzeby ciągłego kontaktu też nie. Ona to tylko kuzynka Śmietankowego Męża, gdzieś daleko w Poznaniu.
Mija kilka lata, nic o sobie nie wiemy.
Nagle pół roku temu wybuch.
"Zajmujesz się rękodziełem? Robisz biżuterię!!!"- zachwycam się na Fb.
" Twoje domki są super !!!"- zachwyca się Ona.
I nagle, wszystko mnie interesuje co dotyczy
Łączy nas coraz więcej, pasja, biznesy, macierzyństwo.
To wszystko daje do myślenia. Dwie dziewczyny z rodziny, które nie czuły potrzeby kontaktu, nagle dzięki pasji rękodzieła, zbliżają się.
Internetowa znajomość rozwija się, zachwyty, porady, co u Ciebie co u mnie, robi się coraz fajniej.
Z wielkim zaangażowaniem śledzie Jej profil. Przebieram w kolorach, typach i rodzajach kamieni. Zachwycam się zawieszkami, zapięciami. Szaleję na punkcie biżuterii z liny. Moje oczy błądzą między pastelami a czernią, między miedzią a srebrem.
Wpadam po uszy.
W zeszłą środę Ania odwiedziła Śmietankowy Dom ze swoimi chłopakami.
To był dopiero początek, nic nie zwiastowało tego co się wydarzy.
Wspólne sesje produktowe, wspólne plany biznesowe, przeplatane śmiechem i płaczem naszych pociech. Istne szaleństwo.
Coraz bardziej przenikam w Jej świat. Coraz więcej spraw mi się rozjaśnia, coraz więcej spraw interesuję. Pojawiają się emocje. Zapał do pracy, ciśnienie aby rozwijać się, przeć do przodu, spełniać marzenia.
Ania to niezła laska, to też motywuje do tego by z szarej śmietankowej myszki znów stać się kobietą a nie menadżerem domu.
Pada propozycja- "Zabieramy Was do Poznania"
Pakujemy się i jedziemy.
Wchodzę w jej świat i nie chcę z niego wyjść.
Ania otwiera szafy i szuflady, zdejmuje pokrywki pudełek a ja czuję za świat wiruje, że oczy wyjdą mi z orbit, a ręce świerzbią tak bardzo, że nie jestem w stanie oprzeć się pokusie dotknięcia tej kopalni rękodzielniczych diamentów.
Przebieram, przymierzam, cieszę oko.
Kolejny woreczek kolejna, szufladka. Tu złote misie, tam skrzydło anioła. Kwiaty, serca, listki wybór jest tak wielki, że trudno się skupić.
Układam bransoletkę w kolorach pasteli, Ania na miejscu mi ją robi.
Cudownie patrzeć jak działa. Jak sprawnie nawleka koraliki, jak wiele pracy i kreatywnych myśli jest w okół.
Farbujemy włosy, śmiechy, chichoty, czuje się jak nastolatka. Wraca wyluzowanie, uśmiech. Znów jestem wyraźniejsza. Lepiej czuję się. Chochliki które Ania rozpyla wokół swojej osoby, szepczą mi do ucha pozytywne słowa. Znów czuję się jak kiedyś. Atrakcyjnie! Teraz mogę podbić świat!
Ten weekend rozjaśnił mi kilka kwestii biznesowych , pokazał że można inaczej. Sprawił że chce się bardziej. To weekend przełomowy nie tylko w kwestii mojej pracy zawodowej, ale i w kwestii kobiecości.
P.S kto nie polubi profilu Anne handmade & design ten trąba:)
Wieczorem będzie do wygrania biżu! Taka niespodzianka!
Z uśmiechem na twarzy przeczytałam kolejny post bo każda zapracowana młoda mama, budująca a potem zawiadująca domem, pracownią w pewnym momencie zapomina o sobie a to przecież bardzo ważne. Cudownie że znalazłaś taką osobę, która Cię porwała i zmusiła żebyś znalazła czas dla siebie. Takie babskie wspieranie się jest bardzo ważne:) wyglądacie cudownie. A bransoletkę od Anne mam i bardzo ją lubię. Jej biżuteria urzeka
OdpowiedzUsuńprostotą i elegancją.
PS. przepraszam że się nie odzywam, od 3 tyg walczę z zapaleniem płuc. Jeszcze tydzień leczenia...
Sabinko, niezwykle miło patrzeć na Wasze roześmiane twarze, a jeszcze milej na kobiety z pasją, które tak pięknie spełniają się w tym, co robią - z wielką przyjemnością o tym przeczytałam.
OdpowiedzUsuńps. nie rób jeszcze awantury na poczcie :) mam już dla Ciebie przygotowane "rzeczy" do wysyłki, ale chciałam coś jeszcze dorzucić, a czasu jak na leksrstwo (teraz, gdy rok szkolny się zaczął) - wybacz. W tę sobotę musi się udać i przesyłka ruszy do Ciebie
bombowe z was Laski! i piękne rzeczy robicie! tak trzymać!!!
OdpowiedzUsuń