Proszę wielokrotnie w ciągu dnia "podnieś, zanieś, wyrzuć, odstaw". Proponuję wspólne układanie, wyciągam rękę, chcę pomóc. Złoszczę się bo gile rozmazane znów na pół twarzy, włosy posklejane, rękawy mokre. Chcę nauczyć moją 3 letnią Śmietaneczkę dbania o siebie i swoje rzeczy. Przykład powinna brać z nas dorosłych, czemu więc wciąż przegrywam tę walkę?
U mnie w domu było inaczej. Nie było raczej proszenia, a wydawanie polecenia. Każdy miał swoje obowiązki i wykonywał je pod groźbą nie obejrzenia, nie pójścia, nie dostania. Faktycznie nauczyło mnie to trzymania w swoich rzeczach porządku, ale i trochę sprzątania po łebkach (byle szybciej), bylejactwa. Dziś kiedy już mam swój dom, robię
tak jak mama mówiła " rób porządnie albo wcale"
Moja Zuzia wybiera "wcale"
Jak znaleźć złoty środek? Nie wiem jeszcze. Ile razy proszę abyśmy obcięły paznokcie, pokazuje swoje, obcinam je...nie działa. Ile razy próbuję poszukać złotego miodku w uszach...nie zawsze działa. Ile razy wołam by umyła mi plecy, a gdy ja chcę umyć JEJ...znów przegrywam.
Najładniejszym miejsce w domu był jej pokój. Był w dzień aranżacji.
Teraz z książek wieża na dywanie, na komodzie brudne chusteczki, rozgnieciony herbatnik, rozlane kakałko. W szafie ułożone jak pod linijkę-bo do szafy nie dosięga-ja układam.
Ostatnio uczyłyśmy się ścielić łóżko. Zabawa przednia bo śpiewałyśmy "na morzu fale dwie"..i ruszałyśmy kołdrą. Kolejny dzień słyszę "zmęczona jestem, Ty pościel". A ja głupia ścielę, bo bałaganu nie lubię.
Znów przegrałam walkę.
Czy chodzi o zakazy, nakazy? Czy mam za miękkie serce, nie jestem konsekwentna?
Kiedy jest zabawa sprzątanie idzie nam fajnie, ale nie zawsze mam czas na powolne porządkowanie.
Dziś postanowiłyśmy zabrać się za bałagan na komodzie i stos książek.
WALKĘ WYGRAŁAM!!!
Dostałam od CreativeHobby dwie drewniane skrzynki. Długo nad nimi myślałam. Miałam przeróżne pomysły na ich pomalowanie.
W końcu mają kolory pastelowe (bo wszędzie mi przypasują w razie zmiany koncepcji), oraz wykonałam na nich wzór szablonem, który był w pakiecie ze skrzynkami.
Proste jak drut-powiecie. Ale proste rozwiązania są często najtrafniejsze.
W ofercie CreativeHobby są różne rozmiary drewnianych skrzynek, mam pomysł na następne realizacje. Jedne posłużą mi jako opakowanie prezentów Świątecznych inne trafią do pracowni, a jeszcze inne do sypialni.
Hmm....u mnie nastolatka w domu,z którą niestety też przegrywam jeśli chodzi o namawianie i mobilizację do porzadków..I słyszę , że przecież jest czysto..I sama się biorę za sprzątanie ;-) a z tego nic dobrego nie będzie :-)
OdpowiedzUsuńNamówić smyka do sprzątania graniczy z cudem. Pocieszę Cię ja mam dwóh bałaganiarzy ale żadnego chętnego do sprzątania ;)
OdpowiedzUsuńUspokoiłaś mnie tym tekstem;-)Widzisz z moją pięciolatką jest tak samo...Jak ma coś posprzątać, to jakaś masakra jest...i zawsze zastanawiam się jak to możliwe, że zdjęcia dzieci w blogosferze są tak idealnie posprzatane. Ja zdjęć pokoju Basi jeszcze nie wstawiałam między innymi z tego właśnie powodu...Ostatnio pod łóżkiem znalazłam sok (nie wiem ile tam stał i był tak skrzętnie schowany, że trafiłam na niego przypadkiem). Czasem jest lepiej, czasem gorzej ale raczej ciągła przepychanka. Jednak jak sobie przypomne siebie w jej wieku i później, to moja mama miała ze mną ten sam problem;-)wypisz wymaluj druga mamusia...Więc mam nadzieję, że sprzątanie przyjdzie jej z wiekiem;)
OdpowiedzUsuńJa mam trójkę bałaganiarzy - 14-letni syn i 2 córy- 12 i 7 lat. I powiem szczerze- prośby i dobry przykład rodzicieli w tym wieku nic nie dają, przynajmniej u mnie. Ja mobilizuję najczęściej przedstawiając im konsekwencje niewywiązania się ze swoich obowiązków. Konkretnie i na temat. Nawet 100x dziennie, tydzień w tydzień to samo. I nie ma zmiłuj. Oni tylko czekają, że mi się znudzi i sama sprzątnę.
OdpowiedzUsuńOczywiście, czasami przymykam oko, odpuszczam, ale to nie standard. Próbowałam kiedyś tak jak Ty, czyli przykład, tłumaczenie, ale doszłam do wniosku, że w temacie sprzątania dzieci i młodzież nigdy nie dogadają się z dorosłymi, dla nich bałagan to nie problem i już. A ja przy ich filozofii zarosłabym brudem,zwłaszcza, że przecież jest też kuchnia, salon, łazienka i tam też ich "widać".
No niestety, nikt nie mówił, że będzie lekko.... Zresztą na swoim przykładzie widzisz, co w Twoim rodzinnym domu działało. I trauma chyba Ci nie pozostała ;-)
Zresztą