Dziś będzie opowieść o ludziach.
Będą góry w tle i smak oscypka poczujecie.
Był taki czas, że dużo osób się od nas odsunęło. Chyba nigdy nie poznamy przyczyny, a może wcale nie chcemy jej poznać. Mamy swoje myśli, przypuszczenia, ale po co je ujawniać, jeśli pewności się nie ma.
Przykro czasem było w piątkowy wieczór, co to nikt do tego naszego domu nie chciał wpaść. Nudno było w weekend znów zabrać się za pracę zamiast w gronie znajomych pobiesiadować.
Odpuściliśmy.
Jest jak jest.
Minęło półtora roku i nowi znajomi zaczęli się pojawiać, nowe zainteresowania, wspólne pasje, dzieci w podobnym wieku.
Fajnie tak na nowo budować krąg bliskich nam osób.
Tak cieszy pieczenie weekendowego ciasta, podawanie herbaty, nalewanie wina i szykowanie deski serów.
Cieszy czas wśród ludzi, tak zapomniany jakoś.
Ale nie wszystko na miejscu tu mamy, nie wszystko kręci się wokół śmietankowego domu. Kiedy nasza nazwijmy to "popularność" zaczęła wzrastać, pojawiło się znów trochę nowych ludzi. Jedni chcieli nas poznać inni nawiązać współpracę. Miłe to było - wiadomo.
Jednak jest taka para co to nic nie chce!!!
Słuchają tylko jak o swojej pasji opowiadam. Nie mają dość Śmietaneczki, która co dwie minuty pyta "ciociu bawisz się?". Lubią Śmietankowego, co to żartem sypnie i śmiechu potem jest tyle, że brzuch boli. Kasia i Krzysiek zapraszają nas w góry, tak po prostu do siebie. Chcą nam pokazać swoją kulturę, szlaki, pobyć razem.
Zapraszają wiedząc, że w górach jest wszystko co kocham, że zachwyci nas widok z okna, że zejdziemy chętnie na dół na kawę.
Tyle w tych ludziach jest pogody ducha, ciepła, rodzinnych gestów.
I zero fałszywych spojrzeń, aluzji, że może podlinkujemy coś, posta napiszemy. NIC!
Czując ogromną wdzięczność za nasze wspólne górskie wakacje, za traktowanie nas jak swojaków, za rodzinną atmosferę tak z serca Wam polecę:
(Są jeszcze wolne miejsca na zimowy wypoczynek, może spotkacie się tam z nami )
I nie ma w tym ściemy ukrytej pod pierzynką barteru czy grubej kasy za post. Jest tylko takie ciepło co to grzeje serducho na samo wspomnienie.
Nasza przygoda z górami rozpoczęła się po ślubie. Do Zakopanego pojechaliśmy w podróż poślubną. Nałaziliśmy się wtedy za wszystkie czasy. W minione lato chcieliśmy zachwyt górami przekazać Śmietaneczce. Choć jej radość wywoływały stragany z chińszczyzną, gofry i lody a nie góry i cały ten zakopiański klimat, spędziliśmy miłe wakacje.
Teraz Śmietaneczka zawiodła nas swoją kondycją piechura. Mimo to te jesienne 4 dni również były bardzo przyjemnie.
Znów zapachniało oscypkiem, powiało górskim powietrzem.
Znów zjadłam zakopiański placek i
poparzyłam się rosołem.
poparzyłam się rosołem.
Taki czas razem wśród widoków, które się uwielbia i ludzi, z którymi czuje się jak w domu doceniamy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz